Pierwszy dzień zimy? Bardzo proszę!
Na chodnikach plucha, na ulicach plucha. Nawet w sercu plucha
~Karolina Coelho
Jedną
z pierwszych wiadomości, jaka dzisiaj została przemycona do mojego zaspanego
mózgu o poranku, było: „Dziś pierwszy dzień zimy!”. Ostatnio w ogóle nie
zwracam uwagi na kalendarz. Wiem jedynie, że mamy końcówkę grudnia i święta za
pasem. Dlatego będąc lekko zaskoczona informacją, spojrzałam na kalendarz:
22.12
To może oznaczać tylko jedno – pierwszy dzień zimy, czyli najkrótszy dzień w
roku. Teraz już każdy kolejny dzień będzie dłuższy, a idąc tą drogą, całkiem
niedaleko już do wiosny.
Czy nie?
Czy nie?
Wstałam z łóżka, odsłoniłam okna i szukałam oznak zimy. Skoro nie ma śniegu, to
może chociaż jakiś szron, zamarznięte okna samochodów, albo ujemna temperatura?
Nic z tych rzeczy, dzisiejszego poranka przywitało mnie piękne słońce, a wychodząc
z domu wskoczyłam w kurtkę, która z zimową ma naprawdę niewiele wspólnego. Skoro
i tak mniej więcej co dwa dni, pada z nieba coś, co nazywamy deszczem, to wolałabym ubrać jeszcze jedną
warstwę pod kurtkę, naciągnąć czapkę na uszy i nie móc korzystać z telefonu
przez rękawiczki na dłoniach, ale niech pada śnieg. Może być zimniej, byle było śnieżnie i biało. Szczególnie
teraz, jak zbliżają się święta. Czy tylko moim zdaniem, brak śniegu i szare
ulice zabijają magię i atmosferę świąteczną? Osobiście
mam słabość do zimy, a w szczególności do śniegu. Padający śnieg ma w sobie coś
takiego, co uspokaja. Uwielbiam srogie zimy, kiedy wszystko przysypane jest
białym puchem, który nie topnieje, bo jest zbyt mroźno. Im więcej śniegu, tym
lepiej. Tym piękniej. Natomiast nienawidzę, kiedy śnieg zaczyna padać o 8 rano,
a o 16 wszystko zaczyna topnieć. Jest mokro, brzydko i szaro. Na chodnikach
plucha, na ulicach plucha. Nawet w sercu plucha, a w butach mokro. Jak pada śnieg i jest wszędzie
biało, nawet dziewczyny w emu i limonkowych kurtkach, mniej drażnią oczy. Naprawdę
– wszystko wtedy jest przyjemniejsze i bardziej znośne. /Karolina
Post A Comment
Brak komentarzy :