Cenzura w XXI wieku

Dopóki nie zaczęłam pisać bloga nie zdawałam sobie sprawy jak wielki udział ma w moim życiu. Działa prawie cały czas, używam jej nieświadomie. Dzisiaj skupię się na autocenzurze. Przez pojęcie autocenzura rozumiem budowanie swoich wypowiedzi w taki sposób, żeby nie były krzywdzące dla otoczenia, żeby zostały odebrane jak nadawca tego chce. Niejednokrotnie po napisaniu jakiegoś tekstu i po przeczytaniu go, wyrzucałam takie fragmenty, które mogłyby kogoś urazić. Ale to samo dzieje się w życiu codziennym. Podczas rozmowy z drugim człowiekiem, który nie jest mi w jakiś sposób szczególnie bliski, a poprosił mnie o radę, staram się formułować wypowiedzi w taki sposób, żeby nie poczuł się dotknięty. Chociaż czasem samo ciśnie się na usta „Ty idioto!”. Całe szczęście, że wśród mojego grona znajomych nie muszę się hamować. Mam ten komfort, że oni najzwyczajniej znają mnie na tyle że rozumieją, co mną kieruje, kiedy wydaję opinię na jakiś temat. A! I jeszcze jedno! Autocenzurujemy się, bo chcemy dobrze wypaść wśród ludzi, którzy nas nie znają. Nie ma co się oszukiwać robaczki, każdy z nas chce być postrzegany w jak najlepszym świetle. / Iza


I: dzisiaj pora na notkę
K: serio?
I: noo
K: pisałaś coś?
I: w przerwie miedzy robotą coś tam dziabałam, bo teraz dopiero tak definitywnie wróciłam do domu
K: okej, a o czym?
I: o autocenzurze

Początkowo nie wiedziałam, co ma na myśli Iza pod tym śmiesznym pojęciem. Jak się okazuje, takie pojęcie widnieje na wikipedii, więc to poważna sprawa. Człowiek uczy się całe życie. Ku mojemu zdziwieniu pod pojęciem autocenzury, nie kryje się kontrola nad wyrzucaniem z siebie wulgaryzmów :v

Przemyślenia Izy z pewnością przybliżyły Wam już, o co chodzi w tym pojęciu, więc przejdę do tematu. Zajęło mi trochę czasu przemyślenie tego, co chce napisać. Po ok. 10 minutach od momentu, w którym Iza rzuciła tematem napisałam do niej:

- ojejku, jaki ciężki temat.
Nie pomogła mi zbytnio, odpisując:
- hahahah :D
Po chwili stwierdziłam: w moim życiu niezbyt często pojawia się autocenzura. Napisałam więc to spostrzeżenie Izie, dodając:
- nie chcę wyjść na jakiegoś chama
po 5 sekundach dodałam:
- chwila, to już autocenzura
- właszka – podsumowała Iza.

Bardzo często mówię to, co myślę. Przez co wiele razy dostałam po głowie, szczególnie w szkole. Przecież tam rację mają tylko i wyłącznie nauczyciele. Niestety, jeśli coś mi nie odpowiada, mówię o tym. Wolność słowa i takie tam różne, mądre pojęcia. To nie tak, że nie liczę się z uczuciami drugiej osoby. Po prostu przede wszystkim cenie sobie szczerość, a poza tym, mój honor nie pozwala na to, żeby znosić bez sprzeciwu coś, co mi się nie podoba.
Wydaje mi się, że autocenzura to najzwyczajniej w świecie, przemilczenie niektórych spraw. Mniej inwazyjna wersja kłamstwa, o której pisałam w poprzedniej notce. Ciężko określić czy ta „cecha charakteru” jest wadą, czy zaletą. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. W bliższych relacjach prawdomówność i szczerość jest ważna. Więc autocenzurę można uznać za wadę. Ale patrząc z drugiej strony. Po co mam mówić komuś bliskiemu: „ale masz beznadziejny zegarek!”? O gustach się nie dyskutuje. W takich sytuacjach, pojęcie autocenzury uważam za zaletę. Co innego jeśli ktoś mnie drażni lub irytuje. Wtedy mówię głośno to, co myślę, ale staram się robić to w taki sposób, żeby nikogo nie urazić. Co nie zawsze mi wychodzi :D

Podsumowując, autocenzura w życiu jest ważna. To fakt. Uważam jednak, że tylko wtedy, kiedy posługujemy się nią w zdrowych proporcjach i zrozumiałych sytuacjach, ponieważ nie ma nic cenniejszego niż prawda i szczerość. Pamiętajcie o tym. / Karolina
Komentarze
  • Blogger Skomentuj używając Bloggera
  • Facebook Skomentuj używając Facebook

1 komentarz :