Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Czy chęć posiadania jakiejś jednej wybranej rzeczy to chciwość? A może
chciwymi stajemy się, jeśli pragniemy, nie jednej, lecz wielu rzeczy? Chciwość
tyczy się jedynie dóbr, które możemy nabyć czy może tych bezcennych również? Bo
z definicji chciwość to silna chęć posiadania czegoś, a można chcieć czegoś, za
co nie można zapłacić i najzwyklej tego kupić.
Chęć posiadania jest nieodzownym elementem, który nas napędza. Przecież uczymy się, żeby dostać dobrą pracę. Uczestniczymy w szkoleniach, żeby podnosić kwalifikacje. Pracujemy w celach zarobkowych, nie dla własnego widzimisię. Żeby kupić mieszkanie, samochód, wakacje za granicą, fajne ciuchy, nowy zegarek i milion innych rzeczy. Chcemy tego wszystkiego. Nie uważam tego za złe, absolutnie. Sama lubię sprawić sobie jakiś drobiazg. Na studia wybieram się nie dla przyjemności, ale z myślą, że może dzięki temu będzie mi się lepiej żyło. Mam nadzieję, że będę mogła spokojnie funkcjonować i pozwalać sobie na przyjemności. Pieniądze i to, że chcemy je mieć są w Polsce trochę takim tematem tabu. To, że mamy potrzebę życia na komfortowym poziomie jest jak najbardziej okej. Gorzej, jeśli chęć posiadania przesłania nam inne aspekty życia.
No właśnie, przecież, nie od dziś wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli wypruwamy sobie żyły tylko po to, żeby mieć: mieć więcej, mieć lepsze i mieć to szybciej niż inni, to nie ma to najmniejszego sensu. Harowanie całe życie po to tylko, żeby posiadać, nie jest zdrowe. Egzystencja sprowadzona do pracy, która ma zapewnić nie tyle dostatni byt, co możliwość posiadania i głupią satysfakcję, że mamy więcej niż sąsiad/ ksiądz/ wujek Heniek/ Baśka z naprzeciwka, nie jest życiem. Pogoń za pieniądzem jest wszechobecna, a przecież, nie zapewnia szczęścia. Życie to fantastyczne momenty spędzone z bliskimi ludźmi. Życie to odrobina szaleństwa i spontaniczności. Życie nie opiera się na posiadaniu, tylko na zauważaniu otaczającego nas dobra, które można definiować bardzo różnie i czerpaniu od świata tego, co dla nas najlepsze. / Iza
Chęć posiadania jest nieodzownym elementem, który nas napędza. Przecież uczymy się, żeby dostać dobrą pracę. Uczestniczymy w szkoleniach, żeby podnosić kwalifikacje. Pracujemy w celach zarobkowych, nie dla własnego widzimisię. Żeby kupić mieszkanie, samochód, wakacje za granicą, fajne ciuchy, nowy zegarek i milion innych rzeczy. Chcemy tego wszystkiego. Nie uważam tego za złe, absolutnie. Sama lubię sprawić sobie jakiś drobiazg. Na studia wybieram się nie dla przyjemności, ale z myślą, że może dzięki temu będzie mi się lepiej żyło. Mam nadzieję, że będę mogła spokojnie funkcjonować i pozwalać sobie na przyjemności. Pieniądze i to, że chcemy je mieć są w Polsce trochę takim tematem tabu. To, że mamy potrzebę życia na komfortowym poziomie jest jak najbardziej okej. Gorzej, jeśli chęć posiadania przesłania nam inne aspekty życia.
No właśnie, przecież, nie od dziś wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli wypruwamy sobie żyły tylko po to, żeby mieć: mieć więcej, mieć lepsze i mieć to szybciej niż inni, to nie ma to najmniejszego sensu. Harowanie całe życie po to tylko, żeby posiadać, nie jest zdrowe. Egzystencja sprowadzona do pracy, która ma zapewnić nie tyle dostatni byt, co możliwość posiadania i głupią satysfakcję, że mamy więcej niż sąsiad/ ksiądz/ wujek Heniek/ Baśka z naprzeciwka, nie jest życiem. Pogoń za pieniądzem jest wszechobecna, a przecież, nie zapewnia szczęścia. Życie to fantastyczne momenty spędzone z bliskimi ludźmi. Życie to odrobina szaleństwa i spontaniczności. Życie nie opiera się na posiadaniu, tylko na zauważaniu otaczającego nas dobra, które można definiować bardzo różnie i czerpaniu od świata tego, co dla nas najlepsze. / Iza
Chciwość. Drugi z siedmiu grzechów głównych – jeśli to w ogóle ma jakieś
znaczenie. Człowiek rodzi się pazerny i chciwy. Wszyscy mamy ogromną chęć
posiadania. Czy to pieniędzy, czy przyjaciół. Jak jesteśmy mali, chcemy dostać
butelkę mleka. I kolejną. I jeszcze trzy. Będąc dorosłymi chcemy innych rzeczy
– np. pieniędzy, sławy, przyjaciół. Każdy ma swoje priorytety. Oczywiście
chciwość to pojęcie względne, jedni są bardziej pazerni, inni mniej.
Zastanawia mnie tylko, co kieruje człowiekiem, który idzie do sklepu i
widzi coś w promocji. Wymyślę jakiś głupi przykład, bo takie lubię najbardziej.
W supermarkecie są w promocji pomidory. Zamiast 2.01zł kosztują 1.99zł. Jak
człowiek widzi na początku 1 zamiast 2 to budzi się w nim TO COŚ. Polowanie.
Ah, jestem lwem, szarpnę te tanie pomidorki. I przepychają się pod skrzynkami z
pomidorami, każdy lew chce wybrać najlepsze, najbardziej czerwone.
Nie lubię pomidorów, ale kupię – są w promocji.
Nie wiem ile kupić, kupię 10kg – są w promocji. Co z tego, że tego nie przejem.
Mam jeszcze w domu, nie potrzebuję ich. Ale kupię – są w promocji.
Ten głupi i trywialny przykład możecie przenieść na buty, które są w
promocji, ciuchy, zabawki, akcesoria. Potrzeba posiadania wygrywa i przestajemy
być na chwilę człowiekiem. Jesteśmy dzikim zwierzęciem, które poluje. Walczy z
potencjalnym przeciwnikiem, który mógłby zabrać mu sprzed nosa ostatnią parę
butów. Co z tego, że za mały rozmiar? Są w promocji!
Chcemy mieć dużo, za mniej. Jeszcze więcej, za jeszcze mniej. Abstrahując
od zakupów, jak już uda nam się zaspokoić chęć posiadania i kupimy coś, czego
pragniemy/ zdobędziemy sławę/ znajdziemy przyjaciela, to zaczynami się tym
chełpić. Zakochujemy się w swoim dobytku i sprawia nam ogromną przyjemność
posiadanie. Jeśli chodzi jeszcze o zdobywanie przyjaciół, satysfakcja i chęć
posiadania jest zrozumiała. Ale czy warto w swoim życiu dążyć do bogactwa,
przyjemności materialnych, do jeszcze większego bogactwa, do jeszcze większej
ilości dóbr materialnych. Czy warto kochać pieniądze, do których posiadania tak
bardzo niektórzy dążą? /Karolina
Całkiem zgrabny tekst.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tyko co można sobie z niego wziąć, ja zgadzam się z przekazem, ale nie wiem jak chciwość swoją utemperować.
Macie jakieś rady?
Jeśli Twoja chęć posiadania jest niezdrowa i zaczynasz to zauważać - to już połowa sukcesu. Pod niezdrową chciwością mam na myśli ślepe dążenie do dóbr materialnych.
UsuńJeśli tak jest wydaje mi się, że tylko Ty możesz sobie pomóc. Jak? Odpowiadając sobie na jedno, ważne pytanie: Potrzebuję tego czy to moje KOLEJNE "widzimisię".
Pozdrawiam :) / Karolina